Tymoteusz Bojczuk Tymoteusz Bojczuk
773
BLOG

Praca dla przestępców w więzieniach

Tymoteusz Bojczuk Tymoteusz Bojczuk Gospodarka Obserwuj notkę 5

 

W Wielkiej Brytanii będą zatrudniać więcej więźniów, według nowych ustaleń rządowych. Oczywiście firmy i korporacje wykazały spore zainteresowanie. U nas w Generalnym Gubernatorstwie pracownicy przymusowi i więźniowie obozów koncentracyjnych wybudowali niemało obiektów pod nadzorem hitlerowskich menadżerów. Ktoś powie, że tu pracownicy-przestępcy, a tam niewinni (więźniowie obozów). Zgoda, ale metody podobne (przy czym wtedy pracy nie brakowało).

 
Oczywiście o sprawie najważniejszej, czyli o przyszłych pensjach więźniów w UK nic nie napisano (o ile mi wiadomo), mimo że zwykle praktycyzm liczb i faktów uskutecznia się nagminnie w publikacjach angielskich. W każdym razie tytuły prasowe podają, że „więźniowie będą mogli zarobić na swoje rodziny”, nie dodając, że właściciele firm też będą mogli zarobić, pewnie przy niższych kosztach. Ach ta wybiórczość…
 
W 2020 ma ich być już 20 tysięcy pracujących więźniów, czyli o 20 tyś mniej etatów dla wolnych ludzi, którzy tym samym będą zmuszeni utrzymywać swoje rodziny z zasiłków. Jeśli więźniowie będą płaceni poniżej kosztów, to pewnie z czasem kolejne firmy upomną się o więźniów dla siebie, w ramach zasad równej konkurencji. Może kiedyś w przyszłości będzie ich więcej niż normalnych pracowników, jeśli wziąć pod uwagę rosnące bezrobocie w Anglii i Europie; a w każdym razie cóż za pokusa, by zapełniać więzienia, dotychczas tak nieproduktywne. Musimy w końcu sprostać Chinom, gdzie pracuje się za „miskę ryżu”.
 
Przestępcy pracowali w więzieniach już dotychczas, ale zarobione przez nich sumy w większości przeznaczano na fundusz dla ich ofiar. Teraz zdobyli prawdziwą motywację – zarobione pieniądze będą mogli przekazać rodzinie na wolności albo użyć po wyjściu z więzienia. W tym drugim przypadku tylko na rzeczy potrzebne do rozpoczęcia zawodu, np. na kupno furgonetki, jeśli przyjdzie ochota zostać ogrodnikiem (ale cóż to za pole do obchodzenia takich ograniczeń).
 
Jak to klarownie objaśnił Pan Clarke, minister sprawiedliwości W. Brytanii, przestępcy są mniej skłonni do recydywy, jeśli chcą pracować i jeśli znajdą pracę po wyjściu z więzienia. A jak wiadomo praca jest receptą na wszystko, i czyni wolnym. Z pewnością także wyplenia złe myśli z umysłów ludzi nie mających dotychczas kontaktu z wymiarem sprawiedliwości.
 
Zdarza się w Polsce, że wykolejeni biedacy dokonują drobnych przestępstw, by dostać się do aresztu i przetrzymać zimowe mrozy. W końcu jest to darmowy wikt i opierunek. W Anglii zimy nie są tak srogie i żyje się lepiej, ale kto wie, czy nie znajdą się ludzie, którzy za chlebem i pracą nie pójdą na trochę do „fabryki za płotem”.
 
W między czasie jedna z kucharskich gwiazd angielskiej telewizji na ekranie telewizyjnym ma przysposabiać grupę więźniów do zawodu kucharza słodkich wypieków (czy jak to się tam w Anglii nazywa). Ciekawe, co na to kucharze na wolności i inni pracownicy, którym przyjdzie konkurować z przestępcami? Są już i tak niezbyt zadowoleni z konkurencji taniej opłacanych emigrantów ze wschodniej Europy (jak i niedługo my, w Polsce, będziemy niezadowoleni z zaniżania pensji przez przybywających z Ukrainy).
 
W dobie obecnej co raz częściej zamienia się stałe etaty wolnych obywateli na samozatrudnienie, czyli pracę niepewną, co paradoksalnie pogarsza ich dolę w stosunku do owych przestępców, którym teraz będzie się oferować stałą pracę. Przypominają mi się spory na temat z przeszłości - kto był w gorszej sytuacji: niewolnik i chłop przywiązany do ziemi (ale pewny swego utrzymania), czy ludzie luźni, ale wolni (czyli wyrobnicy)?
 
Więzień będzie pewny swojej pracy, a w każdym razie swego utrzymania, podczas gdy obywatel na wolności już teraz zgadza się na gorsze warunki pracodawcy, byle pracy nie stracić.
W ten sposób więzienie z zapewnioną pracą upodobnia się nieco do wolnego życia, podczas gdy wolne życie wśród kamer i pod wszechkontrolującą administracją zaczyna przypominać więzienie (niektóre etaty na wolności i tak już wyglądają jak 70 lat pozbawienia wolności minus dzieciństwo i emerytura).
 
Ale cóż, mamy kryzys, i czegóż się nie robi, by obciąć koszty.
 
W Stanach praca więźniów jest popularna od ponad stulecia (ale z produkcją głównie dla państwa, nie na rynek). A u nas? Kiedy weźmiemy przykład?
 

Tymoteusz Bojczuk jest filozofem kultury i cywilizacji, himalaistą i podróżnikiem. Publikował eseje w „Aspektach”, „AlboAlbo”, „Ibidem” "Londynek.net" i „Pulsie”. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Śląskim. Autor książki Element Wmówiony oraz Słownika psycholingwistycznego języka polskiego z komentarzem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka