Tymoteusz Bojczuk Tymoteusz Bojczuk
504
BLOG

Korupcja rzecz pospolita

Tymoteusz Bojczuk Tymoteusz Bojczuk Polityka Obserwuj notkę 0

 

         Jak ma wyglądać postępowanie szeregowych urzędników i obywateli, jeżeli premier kraju – Donald Tusk – w sejmie wytykał byłemu premierowi Kaczyńskiemu, że ten „uciekł” po dwóch latach swojego rządzenia. A przecież Kaczyński zrezygnował, gdy odkrył przypadki korupcji w szeregach własnej koalicji.
 
Rozumiem, że pan Tusk, gdyby się w takiej sytuacji znalazł, złodziejstwa by zataił, wszystko zamiótł pod dywan i dalej trwał na reducie. Jego słowa zdradzają określoną mentalność i zarazem dość tępawy umysł (bo de facto są przyznaniem się do własnych zamiarów).
 
Pamiętamy wszyscy, jakie to straszne rzeczy działy się za rządów Kaczyńskich. Różne służby specjalne, nie wiem jak to ująć, ścigały pewnych ludzi, a nawet czasem o szóstej rano, by w końcu zabrać się nawet do własnych koalicjantów.
Wtedy to w Polsce, z dwojga złego, niektórzy woleli popełnić samobójstwo niż przyznać się do winy, bo dzięki samobójstwie uniknęli przynajmniej sądowej niesławy i zarazem zdobyli serca rozczulonych obywateli (pośmiertnie zdobyli je Blida, a niedawno Lepper).
 
Oczywiście owo uznanie i litość dla ofiar sugerowały nam przekazy medialne informujące o paskudnych metodach ministra Ziobry (niemalże w stylu Gestapo). Oto kłamliwa próbka z „Polityki” o akcji zakończonej śmiercią Blidy:
 
 „Miała zostać doprowadzona do prokuratury i poddana konfrontacji z Barbarą Kmiecik i dyrektorem spółki węglowej. To zwykła czynność prokuratorska, nie wymagająca doprowadzenia.”
(z fragmentu aż dwóch autorów - Latkowskiego, Pytlakowskiego, „Nieznane fakty ze sprawy Barbary Blidy”).
 
Jednak wbrew owej surrealistycznej logice, kodeks karny dopuszcza możliwość doprowadzenia osoby podejrzanej, co w tym przypadku miało uniemożliwić Blidzie komunikacje i preparowanie wspólnej wersji z resztą uwikłanych postaci.
Za egzemplarz „Polityki” trzeba dziś zapłacić pięć złotych; jeszcze kilka takich artykułów, a jej cały nakład nie będzie wart tej sumy.
 
Względem rządów PiS-u powołano komisje szukającą nadużyć. Andrzej Czuma z PO w projekcie raportu z owej trzyletniej komisji nie stwierdził żadnych nacisków, ale wstrzymał się od końcowego głosowania w wyrazie poparcia dla części poprawek, które te naciski jednak dostrzegły! I kto tutaj powinien być wezwany do psychiatry?
Nie wiem jak ten przewodniczący to widzi, ale gdybym w swojej pracy plon trzyletnich wysiłków celowo zaprzepaścił jedną decyzją, na serio pomyślałbym o swoim powołaniu (a może o czymś gorszym).
 
Nadużycia stwierdzono, ale wniosku o trybunał stanu nie widać. Więc jakże to? Mieliśmy autorytarny rząd PiS, ale winnych ścigać nie trzeba? Czy może wcale reżimu nie było, a komisja kłamie?
Pomówić kogoś, zarazem nie oskarżając go formalnie (a więc sprawy nie wyjaśniając) - czyż nie jest to podłym świństwem, szczególnie przed wyborami?
Pozornie atakować, samemu mając grzechy na sumieniu, oto wspaniała taktyka rycerzy z PO. Kto ich wychowywał? Kim były ich matki?
 
Oczywiście samobójstwo nie rozstrzygało o winie Blidy, ale skutki działania mafii węglowej były tak wesołe, że kiedyś aż powstał inny raport w sprawie matactw w handlu węglem i sprzętem górniczym (z powodu śmierci 10 górników w katastrofie kopalni Jas-Mos) Ale w śledztwie dot. owej katastrofy ów raport nie mógł być wykorzystany, bo - zgadniecie?? Bo zaginął! Za rządów której partii?? Partii pani Blidy - Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
 
Wtedy to zginęło jeszcze 23-ech górników w kopalni Halemba, prawdopodobnie dlatego, że zakład sprzedawał stary sprzęt do złomowania, po czym z powrotem odkupywał go jako nowy, używając dalej! Ale raport to wyjaśniający zniknął (może wpadł do kopalni; albo jest w Rosji - jak czarne skrzynki).
 
Czyżby SLD było winne śmierci tych 33 górników? Jak wiadomo komuniści mają dość utrwalone tradycje w tym względzie (a o ich matki nie trzeba nawet pytać – sprawa jest jasna).
 
To wszystko stawia w bardziej wiarogodnym świetle zarzuty (wcześniej brzmiące nieprawdopodobnie) wobec Platformy Obywatelskiej (która nie myśli zajmować się korupcją postkomunistyczną) w kwestii jej możliwych powiązań z mafią pruszkowską.  Podobno skarbnik mafii pruszkowskiej legalizował brudne pieniądze i współpracował ze skarbnikiem Platformy (a później ministrem sportu), przelewając na nią określone sumy (bowiem w pierwszych latach istnienia PO nie dostawała pieniędzy z budżetu) - o ile zeznania tego pierwszego skarbnika się sprawdzą (wcześniejsze zeznania tego skruszonego przestępcy były na tyle wiarygodne, że otrzymał status świadka koronnego). Ale wszystko pokryła zasłona ciszy, tak popularnej w naszym kraju, mimo wesołego zgiełku medialnego w innych kwestiach.
 
Po za tym, jak piszą gazety, w nowej Polsce wzrosła średnia długość życia, i to jakiego życia… (w dziadowskim 1400 brutto). A tak w ogóle jest bardziej kolorowo, o czym nie tylko donoszą kolorowe gazety, ale „co widać, słychać i czuć”.
 
W tym rytmie Konrad Piasecki w niedawnym felietonie na Interii (skądinąd wcale poprawnej), fakt obniżenia rangi tragicznej wizyty w Smoleńsku komentuje z wahaniem: „Trudno powiedzieć, w jaki sposób wyższa ranga wizyty podwyższyłaby bezpieczeństwo lądowania.” Aż się język przylepia do gardła. Można by skomentować słynnym już cytatem: „My truskawki cukrem posypujemy”
 
A na emigracji… na emigracji młode kręgi intelektualne nie odstępują starych na krok. W Londynie, inauguracyjne spotkanie Krytyki Politycznej gościło poplecznika morderców z Urzędu Bezpieczeństwa - Zygmunta Baumana. Obecnie pełniącego rolę wieszcza.
 
Na marginesie tych wszystkich brudów kwitnie polska gospodarka. W nadal obiecującym roku 2011 udało się ukończyć budowę aż 44,5 kilometra autostrad! Z koleją jest nieco gorzej – remontu dworca w Katowicach nie uda się zakończyć przed Euro 2012, „bo plan dworca zaginął”, jak powiedział rzecznik Alicji z krainy czarów, przepraszam, Śląskich Kolei (jak widać w znikaniu dokumentów nasza Platforma idzie krok w krok za SLD).
 
Są jednak chlubne wyjątki, np. bujnie prosperujące byłe prl-owskie lotniska, z których jedno – gdańskie - w porywie agenturalnego sentymentu, przywdziało imię współpracownika SB Lecha Wałęsy (ps. „Bolek”). Pod taka egidą aż miło startować i lądować nad Bałtykiem: jakże miękko i bezkolizyjnie musi teraz przebiegać odprawa naszych ulatujących na zawsze emigrantów.
 
 Bo w końcu nasze państwo jest jak lotnisko - wygodę i bezpieczeństwo cenimy najwięcej; a resztą zajmą się służby.
 

Tymoteusz Bojczuk jest filozofem kultury i cywilizacji, himalaistą i podróżnikiem. Publikował eseje w „Aspektach”, „AlboAlbo”, „Ibidem” "Londynek.net" i „Pulsie”. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Śląskim. Autor książki Element Wmówiony oraz Słownika psycholingwistycznego języka polskiego z komentarzem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka